Tytuł? To nie wszystko!
2011-03-30 08:47:41 | OlsztynOtrzymujesz wyniki z matury (mniej lub bardziej zadowalające), zaczynasz zastanawiać się nad wyborem kierunku studiów, a następnie miastem, w którym chciałbyś spędzić najwspanialszy okres swojego życia. Kiedy dostajesz odpowiedź o przyjęciu na studia - jesteś w siódmym niebie (w końcu wyfruniesz z dala od nadopiekuńczych rodziców).
Zaczynasz studiować. Jest cudownie: nowi ludzie, otoczenie, imprezy, zero kontroli. Z czasem zaczyna przybywać nauki. Jest jej coraz więcej i więcej. Kolejne lata studiów mijają na bezsennych nocach, spowodowanych nauką lub imprezami albo jednym i drugim (wszystko w zależności od kierunku). Wreszcie przychodzi obrona. Jest! Udało się - masz tytuł! Jesteś happy i myślisz, że świat leży teraz u twoich stóp. Ale to tylko chwilowe złudzenie, które szybko zostaje stłumione przez nieznającą litości rzeczywistość.
Mimo dynamicznego i efektywnego rozwoju Olsztyna, większość żaków w czasie realizacji studiów opuszcza miasto. Po uzyskaniu tytułu licencjata, inżyniera lub magistra ruszają w głąb Polski. Starają się o przyjęcie na wyższych uczelniach Warszawy, Poznania, Wrocławia czy Gdańska. Dlaczego porzucają najpiękniejsze w Polsce miasteczko studenckie i wybierają większe aglomeracje? Z prostej przyczyny. Brak tutaj perspektyw. Uniwersytet Warmińsko-Mazurski daje nam papierek (potwierdzenie uzyskania wykształcenie wyższego) i na tym kończy się jego rola. Po zdobyciu tytułu miasto powinno zaoferować nam pracę. I mam tu na myśli pracę w zawodzie, a nie na kasie w Tesco czy Biedronce albo za ladą McDonald'sa. W Olsztynie brakuje miejsc pracy. Istnieje niewielka ilość firm, przedsiębiorstw, agencji, w których można otrzymać propozycję pracy. Wiadomo, że jedynie praktyka, staż czy zatrudnienie na okres próbny - mogą dać nam szansę na otrzymanie propozycji dalszej współpracy. Problem tkwi w tym, że olsztyńskie branże jakoś się do tego nie palą. A przecież, gdyby tylko chcieli, mogliby stworzyć najlepsze kadry pracownicze poprzez pozyskanie najbardziej wykształconych absolwentów. Dlaczego tego nie robią? Pracodawcy wolą przyjmować pracowników z doświadczeniem. Nie chcą marnować czasu i pieniędzy na szkolenie młodzików świeżo po studiach, którzy poza faktem uzyskania tytułu inżyniera czy magistra nic więcej nie osiągnęli. Żadnego konkretnego zetknięcia z zawodem, odbycia warsztatów czy kursów.
Pojawia się kolejna ważna kwestia. UWM nie zabiega o współpracę z firmami. Studenci wszystkich kierunków mają obowiązek odbycia praktyk. W miejscowościach, z których pochodzą, często nie ma takich możliwości, ponieważ są to miejsca słabo zurbanizowane. A w Olsztynie pracodawcy tłumaczą się brakiem wolnych miejsc, bądź po prostu nie mają ochoty przyjmować studentów na praktyki (uczyć ich i poświęcać im czas pracowników, którzy nie będą mogli w pełni skupić się na wykonywaniu własnych obowiązków). Studiując dziennikarstwo, sama widzę, że większość moich znajomych, którzy chcą dostać się na praktyki do radia czy „Gazety Olsztyńskiej" są odsyłani z powodu przeludnienia praktykantów. Ewentualnie proponuje się im odbycie zaledwie kilku godzin praktyk. Student szuka więc innego rozwiązania. Próbuje załatwić sobie papierek od pracodawcy za drobną opłatą. Dostaje taki świstek od ręki, bez żadnego wysiłku. Oczywiście niektórych studentów cieszy taka możliwość załatwienia sprawy. Są jednak tacy, którzy chcieliby odbyć „prawdziwe" praktyki i czegoś się nauczyć. Zdobyć jakieś minimalne podstawy w zawodzie, który chcą wykonywać w przyszłości. W interesie uczelni powinno być przygotowanie studenta do pracy nie tylko od strony teoretycznej, ale przede wszystkim praktycznej. Dlatego uniwersytet powinien zainwestować w organizowanie praktyk, warsztatów i innych zajęć praktycznych, z których uczestnicy wyniosą, poza wiedzą, cenny fach.
Uczelnia nie stara się ułatwić żakom uczestniczenia w kursach i szkoleniach podnoszących kwalifikacje zawodowe oraz umożliwiających zdobycie nowych umiejętności zawodowych. W innych miastach takie zajęcia są darmowe, u nas niestety za wszystkie trzeba płacić. Jeżeli już pojawia się możliwość wzięcia udziału w takim kursie, propozycja zazwyczaj wychodzi nie od uniwersytetu, tylko od prywatnych organizacji, które wymagają od chętnych pokrycia kosztów szkolenia. Wiadomo, że kursy nie są tanie i w związku z tym nie każdego stać na ich samodzielne sfinansowanie. Gdyby UWM na większą skalę nawiązywał współpracę z ośrodkami szkoleniowymi i tym samym pokrywał ich koszty, bądź gwarantował pewne zniżki, nam studentom wiele by to ułatwiło. Moglibyśmy rozwijać nasze zainteresowania oraz pozyskiwać nowe kwalifikacje. Po studiach nie bylibyśmy wykluczeni z rynku z powodu braku doświadczenia. Nie marnowalibyśmy czasu i pieniędzy na odbywanie praktyk, które moglibyśmy nabywać wraz z okresem studiowania. Na nasze CV inaczej patrzyliby pracodawcy - co dałoby nam większe możliwości zdobycia interesującej posady.
Jeżeli w dzisiejszych czasach tytuł doktora nie gwarantuje dobrze płatnej pracy, to może studia nie mają żadnego sensu? Uniwersytet daje nam teorię, a zapomina o doświadczeniu. Dzisiaj ważna jest nie tylko znajomość regułek i zasad, lecz przede wszystkim to z kim współpracowaliśmy, gdzie, przez jaki okres i co udało nam się osiągnąć. Jeżeli w twoim CV obok tytułu magistra, inżyniera bądź doktora nie ma podanych konkretnych działań, to jako przyszły pracownik nie jesteś atrakcyjnym towarem na rynku pracy.
Marlena Piskorz
Źródło: Uniwersytecki Portal Studencki